BIADA PIERWSZE
Gdy anioła piątego nastał o trąbienie,
Ujrzałem jak gwiazda upadła na ziemię.
Upadła z wysoka, bo z nieba samego
[Imię jej Piołun – z trąbienia trzeciego].
Lecz choć upadkiem była pokarana,
Zaraz sposobność ta była jej dana,
Że kluczem jej danym się posłużyła,
I studnię przepaści nim otworzyła.
Wnet buchnął dym ze studni jak z pieca wielkiego,
Zaćmiło się słońce, powietrze od niego,
A z dymu, z czeluści przepaści podziemnych,
Wnet wyszły szarańcze o kształtach znamiennych.
Dano im siłę, że były mocnymi,
Jako skorpionów jest siła na ziemi.
Rzeczono im także, by nie szkodziły,
I jadem też swoim nie wyrządziły
Szkód świeżej trawie, ni żadnej zieleni,
Ani też drzewom, co rosną, na ziemi,
A tylko ludziom, co źle się sprawiają
I Bożej pieczęci na czołach nie mają.
Dane też było im to polecenie,
Aby sprawiły wielkie udręczenie
Przez pięć miesięcy – bo skorpion gdy nakłuwa,
To człowiek okropne katusze odczuwa.
W dni owe śmierci będą szukać, ale
Poszukiwanie nie uda się wcale.
Choć śmierci spragnieni będą ludzie wszędzie,
Lecz śmierć natenczas omijać Ich będzie.
Z wyglądu, z kształtu szarańcze owe,
Jak konie odważne, do boju gotowe.
Na głowach jakoby wieńce złote miały,
A twarze też jakby ludzkie posiadały.
Na głowach kobiece długie włosy były;
Gębami, zbrojnymi w lwie zęby, szczerzyły.
Z przodu żelazne ich zabezpieczały
Niby pancerze, które posiadały.
Szum skrzydeł jak łoskot wozów wielokonnych,
Do boju pędzących, walecznych – niezłomnych.
Ogony i żądła skorpionowe miały,
By pięć miesięcy szkodę wyrządzały.
Króla przepaści miały też strasznego,
Którego Abaddon było imię jego
Po hebrajsku zaś, Apollyon z greki się mianuje
Jak natchniony opis k'temu nawiązuje.
Taki to koniec był "biada" pierwszego,
Lecz idą następne dwa gorsze od niego.
Lecz gdyby ktoś zechciał z następnych coś umieć,
Ten musi z nich pierwszą dogłębnie zrozumieć.
Bo opis powyższy zbyt trudnej jest mowy;
Zrozumieć go może zmysł tylko duchowy,
Który w tajniki Słowa się wpatruje
I wypełnienia słów Pańskich pilnuje.
* * *
Gdy na zegarze Boskim już wybiła
Godzina słuszna, aby się spełniła
Mowa prorocza ze słów Pańskich, ksiąg świętych,
Słów pełnych mądrości, tajnych – niepojętych...
Oto rządy pogan od wieków trwające
Autokratyczne, do czasu rządzące
Upaść wreszcie musiały po długim rządzeniu,
Gdyż szczęścia nie dały żadnemu stworzeniu.
W miejsce babilońskiego, Medo-Persów, greckiego,
Cesarstwa rzymskiego, wreszcie papieskiego,
Bóg swoje królestwo ustanowi wszędzie,
A wieczna sprawiedliwość rządzić w nim będzie.
Tam rządzić będzie Chrystus, co moc z góry
Otrzymał wielką gdy powstał i który
Z maluczkim stadkiem rządzić będzie z nieba
Przez Tysiąclecie, gdyż tego potrzeba
Jest przewidziana, bo ludzkość spowita
Grzechem i śmiercią ma powstać do życia,
Do życia nowego, jak w Bożym jest planie,
Bo to od wieków dawnych przewidziane.
Królestwo przyjdzie jak głos cichy, wolny
I uspokoi lud gniewny, swawolny.
Z Syjonu da prawo, a słowo tam żywe
Wyjdzie z Jeruzalem, rozumne – prawdziwe
Przez świętych sposobionych od pokoleń wiela,
Od Abla prawego do Jana Chrzciciela.
To święci Ojcowie wzbudzeni – a zatem
Jak ziemi książęta, będą rządzić światem.
Lecz zanim panować będą owi święci
Despoci tego świata będą usunięci
Przez Pana – co Władcą jest kręgu ziemskiego;
Nie ścierpi On krzywdy – pomści ubogiego!
Do tego On użył wrogie światu siły,
By z wielką furią w możnych uderzyły.
Od wieków dręczone robotnicze masy
Ruszyły do czynu w ostateczne czasy!
One się tajnie konsolidowały;
Choć rosło napięcie – upustu nie miały
Siły niespożyte w wielkich masach tkwiące,
W partii zjednoczone – rewolucjonizujące!
Przyszedł ogłoszony czas już wielokrotnie,
Że łaska Pańska pierzchnie bezpowrotnie
Od rządów świata, czasu proroczego
Roku Pańskiego tysiąc dziewięćset czternastego.
Pierwsza wojna światowa była progiem czasów
Przedtem względnie spokojnych – potem ambarasów
Wciąż się piętrzących, jak wód morskich fale
Które śladu z gór (rządów) nie zostawią wcale.
Czas to wydarzeń tragicznych, straszących,
Które sen zdejmują z ócz ludzi myślących.
Lecz Boże Królestwo nie przyjdzie pierw z nieba,
Aż wicher, trzęsienie i ogień – wyniszczą, co trzeba...
Dla mas roboczych czasy się ziściły,
Bo czasu wojny władzę uchwyciły
W Rosji cesarskiej siły połączone
Mienszewików i bolszewików w tym celu złączone.
I stało się wtedy, co stać się musiało,
Co Pańskie Objawienie przedtem nam podało,
Że gwiazda spadła z nieba wysokiego;
Upadek to cara Mikołaja drugiego!
Dynastia Romanowych, co trwała lat trzysta,
Upadła na zawsze – rzecz to oczywista.
Padła gwiazda Piołun z nieba wysokiego;
Gorycz napełniła wszystkich chwalców jego.
Mocą Pańską uderzon – któż go wskrzesić zdoła?
On gwiazdą goryczy ruskiego kościoła.
Nie pomogły zabiegi mas żołdactwa – ani...
Modlitwy cerkiewne: "Boże caria chranij!"
* * *
Upadek cara dał te sposobności,
Że Rząd Tymczasowy – rząd większej wolności,
Zwolnił więźniów, których więzili cesarscy siepacze;
Tak wolność zyskali komuny działacze.
Wyszli z podziemia pracy skrytej – nielegalnej,
Do działalności prawnej – oficjalnej...
Patrzmy, jak słowo Pańskie wielkie jest i silne
Jakoż jest mądre i precyzyjne!
Ten klucz, który gwiazda w ręce swej trzymała,
To władza tymczasowa, co po niej nastała.
Że kluczem przepaści studnię otworzyła.
To wolność działania dla komuny była.
* * *
Lecz masy, co mocne cesarstwo zniszczyły,
Pod względem idei wielce się różniły.
Oni umyślnie przestali się kłócić
By wspólnym wysiłkiem cara z tronu zrzucić!
Lecz teraz, gdy cara władzy pozbawili,
I wraz z rodziną wszystkich rozstrzelili,
Wnet po staremu zaczęli się spierać,
Ideologiczny wpływ na się wywierać.
Bolszewicy strategię dawno wymyślili,
By z burżujami cara obalili,
A potem burżujski rząd obalą snadnie
By sami nad Rosją rządzili wszechwładnie.
Taka to walka się wytworzyła,
Bo propaganda bolszewików była
Gryząca i ciemna jak dym z pieca wielkiego
Co wyszedł ze studni miejsca przepastnego.
Co chcieli – dokonali według tajnej zmowy;
Runęli szturmem na Pałac Zimowy.
Wielki się ich wysiłek nagrodził stokrotnie:
Rząd feudalno – burżuazyjny upadł bezpowrotnie!
Wydarzenia owe potomność zachowa,
Bo Wielka Socjalistyczna Rewolucja Październikowa,
Od Pana się stała i czasu słusznego:
Roku tysiąc dziewięćset siedemnastego.
* * *
Porządek objawień nie pozbawion sensu,
Wypełnienie w historii jest bez precedensu.
Wszak szarańcza, co z dymem hurmem wystąpiła,
To komuna, co w tym stworze ukazana była.
Szarańcze jak skorpiony stały się mocnemi,
To bolszewizm, co siłą chwycił władzę ziemi.
Oni, jak skorpiony żądłami szkodzili;
Tymi żądłami – ateizm – nimto pustoszyli
Umysły mas ludzi, co znominalnieli
I duchem uwielbiać Boga nie umieli.
Marksiści z niewiary wielce się szczycili:
"Religia to gorzałka duchowa" – mówili –
"To opium narodów, którym długie czasy
Zwodzono, tumaniono robotnicze masy.
Bogacze wraz z klerem o niebie gadają
A ziemskie bogactwa w swym ręku skupiają;
Sługusów religii to jedno pragnienie:
Dla siebie bogactwa – dla biednych – marzenie...
Dopóki religia lud tumani wszędzie,
Socjalizm – mówili – powstrzymany będzie!"
Takie to argumenty szarańcz-skorpion miała,
Tym jadem propagandy szkody wyrządzała
Klasie kąkolu – ale nie tym zgoła,
Którzy pieczęć Bożą mieli na swych czołach;
Którzy ze swej zieleni nic nie utracili,
Lecz sercem uprzejmym wciąż Bogu służyli,
Jak trawa i drzewa, choć bezbronne – ale
Jad skorpionowy nie szkodził im wcale.
* * *
Księga objawień, co prawdą jest cała,
Inną jeszcze z tajemnic tych czasów nam dała:
Że życie będzie bez celu i krasy,
Że ludzie upragną śmierci w owe czasy.
I choć za śmiercią wielu będzie gonić,
To śmierć (o dziwo!) będzie od nich stronić!?
"Rzecz dziwna" – rzeklibyśmy – "mija się z mądrością"...
Lecz jakże zgodna jest z rzeczywistością!
Ciekawa i brzemienna rzecz w skutki się stała,
Gdy się Rosyjska Socjal-Demokratyczna Robotnicza Partia zebrała,
Na drugim zjeździe roku Pańskiego,
Roku znamiennego – tysiąc dziewięćset trzeciego.
Gdy omawiano program wspólnego działania,
Który "Iskra" kreśliła do debatowania
("Iskra" – pismo szkolenia ideologicznego
Stworzona staraniem Lenina samego),
Wówczas dyskusja wielka rozgorzała,
Czego teza Lenina przyczyną się stała:
Że nieodzownym jest dla socjalizmu,
I następnego po nim komunizmu,
By twarda władza od początku była,
Rewolucyjnych zdobyczy broniła,
Zdławiła opór "krwiopijców" zwalonych,
I wszystkich z rewolty niezadowolonych,
By zdławiła wrogów klasowych wewnętrznych,
By broniła przed napaścią sił wrogich zewnętrznych,
By rada zjazdu wspólnie się zgodziła,
By dyktatura proletariatu uchwalona była.
I starły się ze sobą przeciwstawne prądy;
Dwa główne nurty – dwa różne poglądy.
Lecz większość delegatów za wnioskiem tym była,
Zaś mniejszość stanowczy sprzeciw wyraziła.
Odtąd bolszewikami zwą się ci liczniejsi,
A mienszewikami – którzy w liczbie mniejsi.
Rok to był podziału ruchu dotąd jednego;
Rok to był narodzin bolszewizmu twardego,
Który miał wykonać olbrzymie zadanie,
Jak było przewidziane w wielkim Boskim planie.
Gdy się nareszcie teoria ziściła,
Gdy groźna szarańcza władzę uchwyciła,
Zaraz dyktaturę ową stosowała,
A inne idee z góry wykluczała.
Choćby ktoś pragnął żyć dla czegoś innego,
A umrzeć (być nieczynnym) dla oficjalnego
Kierunku, twarda dyktatura nie zezwalała;
Dusza jego na życie zgodzić się musiała...
Prawdą jest, co z góry mądrość Pańska rzecze:
Wielu zechce umierać, lecz śmierć od nich uciecze.
* * *
Jan widział szarańcze jak konie bojowe –
To partii doktryny do boju gotowe.
Na głowach ze złota korony – a zatem
Królestwa Bożego są falsyfikatem.
Szarańczy twarz ludzka jakoby też była –
To teoria, co ludziom jakoby służyła.
We włosach niewieścich Samsona moc będzie
I władza też długa, co dociera wszędzie.
Lwie zęby szarańczy – okrutna to siła,
By wszystkie sprzeciwy i opór miażdżyła.
Na przedzie żelazne pancerze się lśniły –
Ich sprawiedliwość tak słowa mówiły:
"My według zdolności chcemy od każdego,
Zaś według potrzeby zapłata jest jego".
Szum skrzydeł jak łoskot wozów wielokonnych –
To szybkość działania walecznych – niezłomnych
Doktryn i organizacji, kraju rosyjskiego –
To wynik zabiegów Lenina bystrego!
* * *
Szarańcze owe to zadanie miały,
By pięć miesięcy szkody wyrządzały.
Jest to znak czasu tym tylko dany,
Co wzrokiem duchowym śledzą Boże plany.
Przez pięć miesięcy cała akcja trwała,
Aż się władza radziecka ukonstytuowała
W głównych ośrodkach, kraju tak wielkiego
To jest znak czasu dla ludu Bożego.
* * *
Lecz nie tu koniec Bożej myśli drogiej,
Która dotyczy tej szarańczy srogiej.
Nie zdziałałaby nic też szczególnego,
Gdyby nie miała wodza naczelnego.
Choć wielu królów było świata tego,
Lecz ten jeden podziemia, królem, głębokiego
W języku żydowskim zwą go Abaddonem,
W języku greckim zaś – Apollyonem.
Obydwie nazwy znaczenia jednego:
To jest Niszczyciel – imię godne niego!
To imię partii, co szarańczę wodzi,
A ona za nim jak za wodzem chodzi.
Ten sławny Niszczyciel zdolny do wszystkiego
Co tyczy klęski świata zmurszałego,
Który zginąć musi, jak pierwszy świat zginął
W potopie wód srogich, gdy jego czas minął.
* * *
Tak jedno "biada" ciężkie przeminęło,
W tysiąc dziewięćset czternastym roku się zaczęło;
Trwało lat cztery – zsumować wypada,
Po nim nadchodzą następne dwa "biada".
BIADA DRUGIE
Gdy nadszedł czas słuszny biadania drugiego
Słyszałem głos trąby anioła szóstego.
A potem słyszałem głos jeden mówiący,
Od strony ołtarza do mnie dochodzący.
Od czterech rogów ołtarza złotego,
Co jest przed Bogiem – głos to szóstego
Anioła, który miał trąbę i czekał aż skończy
Ten głos tajemny z ołtarza mówiący:
"Uwolnij aniołów czterech skrępowanych
Nad Eufratem, rzeką wielką, spętanych!"
Zwolnieni są czterej aniołowie i z pęt rozwiązani,
Którzy na godzinę, dzień, miesiąc i rok są zgotowani,
Aby odwieczne wyroki spełnili
I jedną trzecią też ludzi wybili.
Wielkie wojska konne zaraz ja ujrzałem,
I wielką ich liczbę także usłyszałem:
Dwie miriady miriad – jak w greckim jest tekście
(Co po naszemu jest milionów dwieście).
Dziwne ja konie w widzeniu ujrzałem,
I dziwnych jeźdźców jadących cwałem.
Pancerze na nich też niespotykane,
Koloru ognia, hiacyntu, siarczane.
Konie lwów srogich łby posiadały;
Paszcze ich ogniem, dymem, siarką ziały.
Ogniem, dymem, siarką jak plagami biły,
I jedną trzecią ludzi wytraciły.
Albowiem konie moc swą w pyskach mają,
Lecz i ogonami jak bronią władają.
Ogon jak wąż u nich głową zakończony
Sieje spustoszenie – gryzie na wsze strony.
A ludzie, co plagami tymi nie byli dotknięci;
Nie byli zabici, ale pominięci,
Od dzieł rąk swoich się nie odwracali,
Wielbić demonów też nie zaprzestali;
Nie przestali czcić bożków złotych, srebrnych, miedzianych,
Ani kamiennych ani też drewnianych,
Które widzieć i słyszeć ni chodzić są w stanie,
Bo czegóż spodziewać się można po bałwanie.
Nie znają pokuty, lecz każdy z nich bieży
Do zbrodni i czarów, nierządu, kradzieży.

Tak wiele lat długich minęło, gdy jeszcze
Od pierwszych wydarzeń przechodzą nas dreszcze.
Wydarzeń wielkich w ostateczne czasy,
Brzemiennych w spory, wielkie ambarasy,
Cierpienia i smutki, i walki, i mory,
Których doświadczał lud gniewny i chory
W cesarskiej Rosji, gdy chłopski, roboczy
Lud walki spragniony wspólnie się zjednoczył;
W jedności silny z możnymi się zmierzył
I zrzucił cara – o ziemię uderzył!
Nie dosyć tego co się z carem stało;
Dla bolszewików to jeszcze za mało:
By lud w działaniu był prostolinijny,
Zlikwidowano ruch burżuazyjny.
Powstał wyklęty lud wówczas na ziemi,
Powstali wszyscy głodem udręczeni,
Myśl lepszego jutra ich opromieniała;
W tym wielkim trudzie sił im dodawała.
Przeszłości ślady dłońmi wymiatali,
Tyranów możnych drżeniem napawali.
Bryłę od posad świata poruszyli
By niczym dzisiaj – jutro wszystkim byli.
Nie chcieli znikąd łaski – zmiłowania,
Ni z Bożych wyroków, ni z panów głaskania.
Sami dla siebie prawa ustawiali,
I z własnej woli sami się zbawiali,
Nadeszła chwila sposobna – nagląca,
Kuli więc gorliwie, póki stal gorąca.
Łańcuchy zrzucali, by wolnymi byli
A dom niewoli niszczyli, palili,
Oni jak swoje, wszystko zabierali
Co królowie kopalń, fabryk, hut poprzywłaszczali.
Bogactwa, co pracą są ludności całej,
Trzymała banda w kasie ogniotrwałej.
Złoto, w które stopion był ich krwawy pot,
Odbierano jak słusznej należności zwrot!
To im przyświecało, że bój ten ostatni
Na zawsze się skończy, gdy związek ich bratni,
Gdy czasy nadejdą, że skończy się trud,
Obejmie glob ziemski – zjedna ludzki ród.
Oni konsekwentnie to wszystko czynili,
Co się z "Międzynarodówki" hymnu nauczyli.
Gdy się więc w Rosji władza rad wzmocniła,
Kontrrewolucje wszystkie wytępiła,
Strachem – co wielkie ma oczy – po świecie powiało
By się podobnie gdzie indziej nie stało.
Dodał: Andrzej